Drukuj

Nasze starania o dzieciątko zaczęliśmy od razu po ślubie. Mijały kolejne miesiące, a ja w ciąży nie byłam (mimo że co miesiąc myślałam, że się udało). Dużo czytałam na ten temat w Internecie. Podobno do roku czasu jest to normalne, ale mimo wszystko z każdym miesiącem zaczynałam odczuwać coraz to większy ciężar psychiczny. Dzięki mojemu mężowi, który zawsze wierzył, że się uda i zawsze podtrzymywał mnie na duchu, nie załamałam się.

W końcu postanowiliśmy pójść do ginekologa. Na początku były badania hormonalne, które wyszły dobrze. Potem obserwacja pęcherzyka. Kiedy raz pęcherzyk nie pękł, stwierdzono, że trzeba podawać mi leki i zastrzyki na pęknięcie. Potem badanie HSG na sprawdzenie drożności jajowodów. One też wyszły dobrze, a dziecka nadal nie było. Mąż zrobił badanie nasienia, lekarz stwierdził, że z tymi wynikami nie powinno być problemu z zapłodnieniem. I tak miały kolejne miesiące. Zdecydowaliśmy się na inseminację, oczywiście do zapłodnienia nie doszło. Po dwóch miesiącach ponownie poddaliśmy się inseminacji i po raz kolejny czekało nas rozczarowanie.

Etap związany z NaProTechnology zaczął się, kiedy już nie wiedzieliśmy, co mamy robić, jak się starać, żeby to upragnione maleństwo było z nami. Nie miałam czasu, aby chodzić do instruktorów i uczyć się tej metody, ja chciałam dziecka już teraz. Za namową męża skontaktowałam się z instruktorką i umówiłam nas na pierwsze spotkanie. Po tym spotkaniu byłam pełna nadziei. Bardzo wiele zawdzięczamy naszej instruktorce Modelu Creighton, która otoczyła nas troską, opieką, dodawała nam otuchy, udzielała fachowych rad. Dla nas kluczowymi obserwacjami były obserwacje zespołu napięcia przedmiesiączkowego. W moim przypadku zaczynały się one już w połowie cyklu, a powinny się zaczynać tuż przed okresem. Lekarz – konsultant medyczny zalecił mi stosowanie leków na skrócenie objawów przedmiesiączkowych, na lepsze funkcjonowanie ciałka żółtego. Zaczęłam je stosować i w następnym miesiącu poczęło się nasze dziecko.

Dzięki Modelowi Creighton i NaProTechnology jesteśmy szczęśliwymi rodzicami. Umocniły się także nasze relacje małżeńskie.

„Bóg decyduje, przez co przechodzimy. My decydujemy, jak przechodzimy”.


 
Agnieszka i Tomasz,  październik 2012 r.