Drukuj

Od ślubu minęły trzy lata i razem z mężem czekaliśmy na potomstwo. Jeszcze przed ślubem przeszłam operację wycięcia wyrostka robaczkowego wraz z fragmentem jelita cienkiego. Rok później przeszłam laparoskopię – usunięcie torbieli z prawego jajnika. Lekarze ginekolodzy, a było ich kilku, przedstawili mi przeróżne wizje dotyczącego mojego przyszłego (potencjalnego) macierzyństwa. Zachęcali mnie m.in. do inseminacji czy zapłodnienia in vitro. Lekarze byli zdziwieni, kiedy mówiłam, że chciałabym zajść w ciążę w sposób naturalny. Uważałam, że jeżeli sam organizm nie chce lub nie potrafi przyjąć nowego życia, to sztuczne zmuszenie go do takiego wysiłku zakończy się niepowodzeniem. Dlatego też pewnego dnia usiadłam razem z mężem i zaczęłam mu opowiadać o NaProTechnology.

Na pierwsze spotkanie z instruktorką CrMS pojechaliśmy razem z mężem. Nie ukrywam, że trochę się obawiałam jego reakcji, ponieważ jest on „typem” ścisłego umysłu i sceptycznie podchodzi do tzw. nowości.

To, co mnie najbardziej zaciekawiło a jednocześnie zachęciło, to fakt, że ta metoda nie tylko pomaga wykryć problem związany z niemożnością zajścia w ciążę, ale pokazuje sposoby leczenia niepłodności. Zapłodnienie in vitro tego nie daje, ponieważ nie leczy.

Po pierwszym spotkaniu poczułam ulgę, że jest wreszcie to „coś”, co jest w stanie wykryć, gdzie leży przyczyna braku posiadania przez nas potomstwa. Poczułam również, że ktoś wreszcie zaopiekował się nami i poświęca nam tyle czasu, ile potrzebujemy.

Od samego początku zaczęłam obserwować moje wskaźniki płodności według zasad CrMS poprzez codzienny zapis na karcie. Nie stanowiło to dla mnie większej trudności. Czułam się również podbudowana po każdym spotkaniu z instruktorką CrMS, dla której sprawa dotycząca mojego macierzyństwa była jak najbardziej realna.

Nadszedł w końcu czas pierwszej wizyty u lekarza. Lekarz przeprowadził dokładny wywiad na temat mojej osoby i mojego męża, wykonał USG, a także standardowe badanie ginekologiczne. Zlecił nam wiele badań i poprosił, byśmy z wynikami zgłosili się na kolejną wizytę. To, co mnie najbardziej zdziwiło, to konieczność przeprowadzenia badania z krwi, które miało wykryć u mnie ewentualną alergię pokarmową. Po otrzymaniu wyników byłam zdziwiona, że mogę być uczulona na tak wiele składników pokarmowych, a jeszcze bardziej, gdy (rygorystyczne) odstawienie produktów alergizujących poprawiło moje wyniki hormonów (m.in. FSH) do wyników książkowych.

Druga wizyta lekarska to wprowadzenie leczenia mojego i męża. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Po pierwszej serii zastrzyków mój cykl miesiączkowy, który zwykle trwał 22-23 dni, wydłużył się do 28. Podczas kolejnej serii zastrzyków poczęło się nasze dziecko.

Jak wielka radość nas ogarnęła, że Pan Bóg obdarzył nas tak cudownym darem właśnie dzięki NaProTechnology. Podczas trzeciej wizyty lekarskiej oboje po raz pierwszy ujrzeliśmy bicie serca naszego maleństwa na monitorze USG.

Podczas kolejnych miesięcy ciąży przestrzegałam diety, a moje wyniki hormonów czy poziomu cukru za każdym razem były bardzo dobre.

Lada dzień na świat przyjdzie nasza córeczka! Bardzo się cieszymy i dziękujemy Bogu, że właśnie na naszej drodze postawił te a nie inne osoby, dzięki którym dowiedzieliśmy się o NaProTechnology, zobaczyliśmy, czym jest ta metoda, spróbowaliśmy i dziś zbieramy jej owoce.


 
Jadwiga, Śląsk,  wrzesień 2012 r.